Zapędzono ich do wyrębu cedrów, ale przed kilkom dniami strażników zaatakował i rozbił jakiś oddział i wyzwolił ich. Teraz wracali do domów. Jaskier uparł się, by wyjaśnić, kim byli owi wyzwoliciele, indagował ostro i dociekliwie. <br> <br>- Owi wojacy - powtórzył chłop - Białej Królowej służą. Gromią Czarnych, że hej! Powiadali, że są jako goryle na tyłach wrażych.<br>- Jako kto?<br>- Przecie mówię. Jako goryle.<br>- Goryle, psiakrew - Jaskier skrzywił się i machnął ręką. - Oj, ludzie, ludzie... Jakie znaki, pytałem, owo wojsko nosiło?<br>- Rozmaite, panie. Osobliwie konni. Piechota zasię takie krasne coś. <br>Chłop wziął patyk i wyskrobał na piasku kształt rombu.<br>- Raut - zdziwił się oblatany w heraldyce