nilfgaardzkiego rotmistrza, pastelowego burmistrza, Houvenaghela i Bonharta, zajmujących górującą nad areną lożę. Znowu chwyciła się za uszy, bo ktoś walnął nagle w miedziany gong. <br> - Spojrzyjcie, ludzie! Dziś na arenie nie wilk, nie goblin, nie endriaga! Dziś na arenie mordercza Falka z bandy Szczurów! Zakłady przyjmuje kassa przy wejściu! Nie żałujcie grosza, ludzie! Rozrywki nie zjesz, nie wypijesz, ale jeśli na nią poskąpisz, nie zyskasz, a stracisz! <br> Tłum ryczał i klaskał. Narkotyk działał. Ciri dygotała z euforii, jej wzrok i słuch rejestrowały wszystko, każdy szczegół. Słyszała rechot Houvenaghela, przepity śmiech markizy, poważny głos burmistrza, zimny bas Bonharta, wrzaski kapłana obrońcy zwierząt, piski