Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
linoleum i zostałem wszechstronnie obsztorcowany przez tę samą przaśną Słowiankę, której wczoraj już się naraziłem.
Widać wpadłem w jej zjadliwe oko, a ponieważ nie potrafię nawiązywać kontaktów towarzyskich z kimś, kto mi akurat rodzinę rozstawia po kątach, a moje zasoby sympatii, empatii, wyrozumienia i wszelkich cnót, które powinien mieć pacjent, gwałtownie się kurczą, więc położyłem uszy po sobie i czmychnąłem jak trusia.
Zwłaszcza że gniewna Słowianka potrząsająca szczotką miała w odwodzie watażkę, który śmiał się od ucha do ucha, aż mu młode zęby lśniły.
Czmychnąłem więc po wąskich schodach w podziemia.
Nauczony, że porządki w tym przybytku mojej niedoli są rzeczą
linoleum i zostałem wszechstronnie obsztorcowany przez tę samą przaśną Słowiankę, której wczoraj już się naraziłem.<br>&lt;page nr=212&gt; Widać wpadłem w jej zjadliwe oko, a ponieważ nie potrafię nawiązywać kontaktów towarzyskich z kimś, kto mi akurat rodzinę rozstawia po kątach, a moje zasoby sympatii, empatii, wyrozumienia i wszelkich cnót, które powinien mieć pacjent, gwałtownie się kurczą, więc położyłem uszy po sobie i czmychnąłem jak trusia.<br>Zwłaszcza że gniewna Słowianka potrząsająca szczotką miała w odwodzie watażkę, który śmiał się od ucha do ucha, aż mu młode zęby lśniły.<br>Czmychnąłem więc po wąskich schodach w podziemia.<br>Nauczony, że porządki w tym przybytku mojej niedoli są rzeczą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego