oliwnych kaganków, kutych tac i samowarów. Jaśka długo rozglądała się za kupcem, który byłby dość majętny i dobrze by mu z oczu patrzyło. Omijała z dala kupczychy zachwalające paciorki, korale, hafty, grzebyki, bo w ogóle do kobiet w handlu nie miała zaufania.<br>Dopiero we wnętrzu meczetu, pod kopułą z rojem gwiazdek migoczących srebrzyście i zielono, natrafiła na pomarszczonego Uzbeka, z siwą, kosmatą bródką, staruszka o przyblakłych oczach, który siedział pod ścianą z czerwono-złotej majoliki, przy niskim stoliczku, wyłożonym srebrnymi kolczykami, pierścionkami, łańcuszkami i misterną pajęczynką bransoletek. Pocmokał obejrzawszy złotą obrączkę, z ręką na sercu powiedział, ile może za nią dać