Gabi Zelt. Nosząca to nazwisko, dawna burdelmama, była jedynie figurantką, użyczającą za sporą pensję swojego nazwiska faktycznemu właścicielowi firmy, aptekarzowi Wilfriedowi Helmowi, głównemu producentowi kokainy we Wrocławiu. Działalność knajpy Gabi Zelt była tolerowana przez policję wtedy, gdy - dzięki przebywającym tam stale informatorom - udało się jej zamknąć jakiegoś niezależnego od Helma handlarza kokainy lub przestępcę, który postanowił wydać ciężko zarobione pieniądze na "cement". Gdy jednak kapusie zbyt długo milczeli, policjanci z komisji narkotyków robili na knajpę bezwzględne naloty, dzięki czemu łapali płotki półświatka i mogli ze spokojem ducha uzupełniać kartoteki, a Gabi Zelt i aptekarz Helm oddychali z ulgą, ponieważ te naloty