jeszcze, że docent mnie odtrącił i sam podał nożyce. Jak bezmyślny obserwator patrzyłem na ranę i pamiętam, że raz nawet chciałem zajrzeć do jamy brzusznej, ale nie udało mi się, ponieważ chirurg i docent natychmiast zasłonili plecami, jak gdyby naumyślnie, całe pole operacyjne. Wtedy przyglądałem się ich palcom jak jakiś heretyk. Przychodziły mi do głowy myśli zupełnie ni w pięć, ni w dziewięć. Myślałem, że ręce dyrektora są zgrabne, mocne, ruchliwe jak u małpy. Tak jest, ręce miał naprawdę małpie. Palce natomiast docenta, długie, cienkie, artystyczne, przypominały palce muzyka. Znowu pomyślałem głupio, że jest podobny do Szopena, a gdy przebiera palcami