dochodził wąski jedynie snop promieni, jak gdyby całe audytorium odpłynęło het w głąb, daleko, setki i setki centymetrów. Jedynie kilkadziesiąt centralnych termometrzyków profesora rejestrowało obecność słuchaczy. W tysiącach termometrzyków, rozłożonych po obwodzie jego termoskopicznego organu, był chłód, mgła i tajemnica.<br> I nagle pomyślało mu się, że to nie audytorium odpłynęło het, w głąb daleką, lecz że to on sam urósł, powiększył się, zogromniał, na podobieństwo legendarnego Wyrwitrawy czy Waliwzgórka.<br> - Szanowni Państwo! - powtórzył. - Przede wszystkim musimy ustalić tzw. ,,z czym do gościa", czyli jakimi możnościami badawczymi rozporządzamy. Dopiero co, w izobarze ,,Pod Stonogą", jeden z mych kolegów uczynił to trafne <orig>przewąchnięcie</>, że