na patelnię, lombard tak samo szacował ubranie tych i tamtych, więc na wspólnym korytarzu pogodnie wymijały się różne szlafroki i pidżamy, przepraszając się obujęzycznie za niewłaściwy strój - "Och, izwinitie, pożałujsta!" i "Ach, przepraszam najmocniej!" bo to była mimo wszystko szarmancka bieda.<br>Teraz nowy chodnik tłumił kroki. Pusty korytarz ział przepisową higieną za dwa siedemdziesiąt na dobę. Ucichły maszynki, wywietrzał zapach potraw, znikły szlafroki byłych gubernatorów i przyszłych wojewodów, cały nieład, cała egzotyka tej reduty. Zeuropeizowany Hotel Słowiański stał <page nr=191> <br>się mniej słowiańskim, bardziej po prostu hotelem trzeciego rzędu.<br>Ale pod numerem siedemnastym nic się nie zmieniło. Szczęsny zastał tę samą szafę jak