bieliźnie, żonę natomiast zatrzymał, nawet się z nią pogodził. Stasia - gdy Szczęsny wrócił do koszar - mówiła, że oboje kapitanostwo siedząc na łóżku długo płakali rzewnymi łzami nad tym, że dotąd nie rozumieli się zgoła, za co spotkało ich takie nieszczęście.<br>Słowem, kapitan żonie przebaczył, ale pułk nie.<br>Pułk uniósł się honorem, strasznym zawrzał gniewem, bo tu poszło o mundur i bieliznę, i można było nareszcie porachować się z kapitanową za "Wiadomości Literackie", za stroje, które sobie sprawiała w stolicy, i za "indory", którym to słowem nazwała kiedyś oficerów.<br>Najgłośniej burzył się Stuposz, przewodniczący sądu, który przez cały tydzień przesłuchiwał w kasynie