Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
krajobrazu jałowego, minimalnego, w którym wszystko przestało się dziać.
"Wrócę na skróty. Wieża kościoła. W lewo las ominę". Zbiegł na łąkę... i zesztywniał jak strach na wróble. Rdzawa ciecz zabulgotała w mokasynach eksploratora. Wycofywał się po bocianiemu niezdolny do gniewu, bezsensownego na takim odludziu.
Buty zdjął przed progiem i jak hulaka z karykatury, wracający pod małżeński dach, pobiegł schodami do pokoju. Podszedł do okna. Spojrzał. Na dole, z koszykiem w ręce, szła wolno gospodyni, lustrując grzędy. Teraz się pochyliła. Patrzył na jej kłęby potężne, jakby pod nimi leżało wejście do bunkra.
Grzał ręce i nogi przy piecu i obserwował z przyjemnością
krajobrazu jałowego, minimalnego, w którym wszystko przestało się dziać. <br>"Wrócę na skróty. Wieża kościoła. W lewo las ominę". Zbiegł na łąkę... i zesztywniał jak strach na wróble. Rdzawa ciecz zabulgotała w mokasynach eksploratora. Wycofywał się po bocianiemu niezdolny do gniewu, bezsensownego na takim odludziu. <br>Buty zdjął przed progiem i jak hulaka z karykatury, wracający pod małżeński dach, pobiegł schodami do pokoju. Podszedł do okna. Spojrzał. Na dole, z koszykiem w ręce, szła wolno gospodyni, lustrując grzędy. Teraz się pochyliła. Patrzył na jej kłęby potężne, jakby pod nimi leżało wejście do bunkra. <br>Grzał ręce i nogi przy piecu i obserwował z przyjemnością
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego