sprzedaż. Człowiek bez własności przestaje być indywidualnym i, choć wygląda to na paradoks, staje się większym egoistą, zamienia się w to, co ochrzczono zaszczytnie "szarym człowiekiem", "człowiekiem z ulicy", "nieznanym żołnierzem" (zniósłbym ten upokarzający człowieczeństwo kult nieznanego trupa), zamienia się w liść lecący bez oporu za każdym powiewem jakiejś modnej ideologii. Jego logika staje się logiką tłumu, to znaczy żadną. Ginie typ, giną te jedyne wydania ludzi, niepowtarzalne, niewygodne, nieraz skandaliczne, ale "nieprzemakalne" dla haseł, sloganów i kretyńskich formułek.<br>Prefekt, przemawiający tutaj jutro, trafi nie na tłum, lecz na zbiorowość ludzi, z których każdy będzie rozumował indywidualnie i nie da porwać