nigdy go nie przytuli, nie poczuje zapachu jego owłosionego nagiego torsu, i robiło się nagle smutno, ale tylko na chwilę, bo przecież to dobrze, że Pan Bóg nie pozwolił mu się zestarzeć i zgarbić, że pozostanie na zawsze dojrzałym mężczyzna, spełnionym i kochanym, który odszedł, zanim dopadła go starość, tak jak dopadła nas, i mnie, i Joannę, to znaczy panią Greffer, a on przed tym uciekł i teraz pewnie śmieje się tam gdzieś, i czeka na nas, i żal mu, że z każdym dniem stajemy się brzydsze i głupsze, i bardziej niedołężne.<br>Pani Greffer zapytała mnie kiedyś, jak jeszcze byłyśmy po