On ze Śląska, skąd musiał uciekać - z Wrocławia, gdzie<br>studiował - bo za Polską głosował, a ja z wędrówek po Rosji i z wojny.<br> W roku 22 czy 23, patrząc na mój autoportret, malowany samymi<br>czerwieniami i zieleniami, powiedział: "Twoje malarstwo nigdy nie<br>będzie jałowe, ono jest potworne" (przynajmniej nie będzie jałowe,<br>powiedziałem sobie i uznałem to za komplement). Już wówczas, aż po rok<br>39, gdy wojna nas rozerwała, był dla mnie Cybis nie tylko niezawodnym<br>przyjacielem, którym do śmierci pozostał, ale największym obok<br>Waliszewskiego autorytetem malarstwa. Od pierwszej chwili, obcując z<br>jego malarstwem, miałem pewność jego absolutnego widzenia<br>kolorystycznego (w muzyce