wojsko - pouczył z cicha Urban Horn, po raz któryś dowodząc dobrego poinformowania. - A ten wielki rycerz, ten na gniadoszu, ze znakiem szachownicy, to Henryk von Reideburg, starosta strzeliński. <br>Żołnierze biskupi prowadzili pod ręce troje ludzi, dwóch mężczyzn i kobietę. Kobieta miała na sobie białe giezło, jeden z mężczyzn nosił szpiczastą, jaskrawo pomalowaną czapkę. <br>Dorota Faber strzeliła lejcami, krzyknęła na wałacha i na niechętnie rozstępujący się przed wozem tłum mieszczan. Zjechawszy z pagórka, pasażerowie wozu stracili jednak widoczność - by widzieć cokolwiek, musieli wstać, a do tego wehikuł trzeba było zatrzymać. I tak zresztą nie dało się jechać dalej, ciżba stała się już