się poczciwie. - Drożdżówka, hm?<br>- Tak - uśmiechnął się Grzegorz. - Żona właśnie upiekła. - I dodał, całkiem niezgodnie z własnymi obyczajami, bo właśnie miał zwyczaj nie wchodzić w łatwe kontakty: - Taką mam, widzi pan, żonę!<br>- Państwo dawno po ślubie? - życzliwie spytał jegomość.<br><br><page nr=61> <br>- Rok.<br>- A! No, to szczęścia życzę. Dużo dzieci!<br>Grzegorz patrzał, jak jegomość odchodził. Szedł wolno chodnikiem - zgarbiony i ociężały - była jakaś bezradność w jego ruchach. Grzegorz pomyślał, że zaraz, teraz, natychmiast pójdzie na Krasińskiego, odwiedzić ojca i stryja. Elkę widział wczoraj, wpadła na herbatkę, ale starsi panowie byli bardziej ceremonialni, ich trzeba było specjalnie zapraszać - a tego akurat Borejkowie nie praktykowali na