Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
panem pożegnam... słyszy pan? Petardy! To chłopcy wracają znad rzeki. Utopili starą babę w żywej wodzie. Innymi słowy... wszystko, co zdrowe i młode, może już bez strachu róść! - Uśmiechnął się łobuzersko. - Niech pan docent nie myśli, że ja to sam wymyśliłem. Ja te mądrości wyczytałem wczoraj w almanachu... do mego jutrzejszego reportażu... A teraz, panie Tuszy, na piwko wiosenne.
- Uścisnęli sobie rękę.
Hans jeszcze spojrzał na kurtkę popielatą Polaka, który oddalał się w stronę Gasthauzu. "Zajdę wpierw na plebanię". A tu wrzawa, chyba tuż za rogiem. Nie przeszedł połowy uliczki, kiedy ze skweru przed kościołem wypadł tłum wyrostków, na którego czele
panem pożegnam... słyszy pan? Petardy! To chłopcy wracają znad rzeki. Utopili starą babę w żywej wodzie. Innymi słowy... wszystko, co zdrowe i młode, może już bez strachu róść! - Uśmiechnął się łobuzersko. - Niech pan docent nie myśli, że ja to sam wymyśliłem. Ja te mądrości wyczytałem wczoraj w almanachu... do mego jutrzejszego reportażu... A teraz, panie Tuszy, na piwko wiosenne. <br>- Uścisnęli sobie rękę. <br>Hans jeszcze spojrzał na kurtkę popielatą Polaka, który oddalał się w stronę Gasthauzu. "Zajdę wpierw na plebanię". A tu wrzawa, chyba tuż za rogiem. Nie przeszedł połowy uliczki, kiedy ze skweru przed kościołem wypadł tłum wyrostków, na którego czele
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego