wreszcie Carlos wyszarpnął dłoń, bez biletu, i znowu wrzasnął, że mnie do niczego nie zmusza, open to open, jak chcę, to mogę oddać i wziąć sobie te pieniądze, tylko że lepiej niech tego nie robię, bo jak się dowie, zabije... Tak się mówi, z tym, że on w tamto lato już się robił dobrze odchylony, emigracja robi z człowieka zwierzę. Niekoniecznie dzikie, czasem za potulne. Ale on zawsze był dzikus.<br>- A sam, czy wtedy wracał? <br>Gdzie tam. Mówił tylko, że ma misję. Że mały potrzebuje ojca, nie żebraka, jak już matkę ma kurwę. Serio, tak powiedział. Bo dzikus. Chciał powiedzieć co innego. Może