Słowa padały ostre, zgryźliwe: najwięcej o Udałku.<br>- Pamiętacie, jak go z fabryki wyrzucili?<br>- Kto wyrzucił? Kiedy wyrzucili? - pytali młodsi.<br>- A to było jeszcze za Kokielego - wyjaśnił człowiek starszy, z siwiejącym przedziałkiem. - Udałek celulozę wynosił. Na brzuchu ją miał. Jak go wyrzucili, to Kępiński - o, ten rymarz, co tam siedzi w kantorku przy okienku: po tej stronie przedsiębiorcy urzędują, a po tamtej Kępiński pasy w warsztacie zszywa, drzwi w drzwi - to właśnie Kępiński poszedł wtedy do Udałka. "Po coś kradł?". - pyta go. A ten powiada: "Dla dzieci". I pokazuje, że nie mają żadnego posłania, więc chciał im chociaż celulozy podłożyć trochę, żeby