odwracając się do niej; tak był zaaferowany oglądaniem bagażnika, że niemal nie zauważył, iż opatrzyła mu ranę. Dopiero teraz, widząc w jej dłoni kawałek zabrudzonej waty, dotknął zalepionego plastrem guza, skrzywił się, po czym uśmiechnął. - Dziękuję panience.<br>- Nie ma za co. Powiedziałam, że nic z tego. Nie zamierzam służyć za karawan, jeśli o to wam chodzi. Zaprzęgajcie konia.<br>Staruszkowi zrzedła mina.<br>- Jak panienka każe - rzekł smutno. - Ale pan Teodor tak lubił samochody! Był czas, że miał najlepszy wóz w całym powiecie. Jaguara. Woziłem go, ilekroć wybierał się do miasta. Uwielbiał szybką jazdę. Kiedy nie miał nic do załatwienia, kazał się po