No to poszłam. No i w tym Wrocławiu, zaraz jakoś na początku, poznałam babkę, co robiła taki teatrzyk dla dzieci, lalki, bajki i te rzeczy, no i załapałam się na aktorkę. Facet, byłam księżniczka, byłam czarownica, byłam nawet pierdolonym dinozaurem. Ten dinozaur mi bokiem wychodził, kostium ważył chyba ze dwadzieścia kilo, gotowałam się w środku.<br>Ciągle umiem wszystkie role na pamięć. Jeździliśmy z tymi bajkami po całej Polsce, do szkół, do jakichś domów kultury. Czasem graliśmy w szpitalach. Na początku dobrze szło, ale potem było coraz gorzej. Zupełnie nie miałam pieniędzy, bo jak graliśmy jedno przedstawienie w tygodniu, to nie wystarczało