do domu. Widzi, jak Anna wynurza się zza żywopłotu i w towarzystwie dwóch koleżanek go mija, nie przystaje, nawet nie zwalnia. Na plecaku zamiast tornistra miga odblaskowe czerwone światełko. Nie stopu, pozycyjne.<br>Mój pierwszy kontakt z odnośnymi służbami miał miejsce na drugim roku. Składałam podanie o paszport do krajów kapitalistycznych, kk, nowej Kakanii. Dostałam bez przeszkód. Pojechałam, wróciłam, trzeba było oddać paszport, żeby gdzieś nie zawieruszył się w domu. Wąsaty mężczyzna w skórzanej końskiej marynarce narzuconej na tenisową koszulkę podsunął mi krzesło. - Herbata? - nagle zaproponował. W rogu pokoju na krześle stał ceramiczny, trochę obtłuczony dzbanek, podłączany do prądu. - Tu nie kosztuje