rywale powtarzali argumenty, które padły przed paroma dniami na &lt;name type="place"&gt;Florydzie&lt;/&gt; podczas debaty z udziałem &lt;name type="person"&gt;George'a W. Busha&lt;/&gt; i &lt;name type="person"&gt;Johna Kerry'ego&lt;/&gt;.<br>Wielu komentatorów było zgodnych, że &lt;name type="person"&gt;Cheney&lt;/&gt; wypadł lepiej niż &lt;name type="person"&gt;Bush&lt;/&gt;. Nie tylko zachowywał się, jak przystało na najbardziej wpływowego wiceprezydenta w historii &lt;name type="place"&gt;USA&lt;/&gt;, ale przede wszystkim zrobił to, czego ku konsternacji wielu republikanów nie uczynił &lt;name type="person"&gt;Bush&lt;/&gt;: konsekwentnie wracał do głosowań &lt;name type="person"&gt;Kerry'ego&lt;/&gt; i &lt;name type="person"&gt;Edwardsa&lt;/&gt; w &lt;name type="org"&gt;Senacie&lt;/&gt;. Świadczą one, zdaniem republikanów, o niezbyt poważnym traktowaniu przez obu demokratów spraw bezpieczeństwa i obronności. &lt;name type="person"&gt;Cheney&lt;/&gt; wskazywał też na brak realizmu w planach demokratów, którzy mają zamiar poszukiwać rozwiązania kryzysu w &lt;name type="place"&gt;Iraku&lt;/&gt;, zabiegając o wsparcie Francuzów