Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
małżonce moje uszanowanie.
Poszedł, pod sztywnym niebem było na przemian zimno i ciepło, opływały go strumienie chłodnego powietrza. Niebo gładkie jak wypolerowany ołów, kolor, jaki spotyka się na dachach starych kościołów. Gwiazdy po jednej stronie nieba błyszczały, białoniebieską, bardzo fosforyzującą i kłującą w oczy ostrością, po drugiej mrugały jak syte koty. Z rowów dymiła modra rosa. Popiskiwały naginane wysokim wiatrem czubki najwyższych drzew. - Gotycka pogoda - powiedział do siebie Jassmont. Ktoś gdzieś zamykał okiennicę, ryglowano wrota do stodoły, skrzypnęły zawiasy, zajęczały belki. Zarzęził kołowrót u studni, powiało tajemnicą. O Jassmonta otarł się liść, może to było źdźbło trawy albo gałązka rzucona po
małżonce moje uszanowanie.<br>Poszedł, pod sztywnym niebem było na przemian zimno i ciepło, opływały go strumienie chłodnego powietrza. Niebo gładkie jak wypolerowany ołów, kolor, jaki spotyka się na dachach starych kościołów. Gwiazdy po jednej stronie nieba błyszczały, białoniebieską, bardzo fosforyzującą i kłującą w oczy ostrością, po drugiej mrugały jak syte koty. Z rowów dymiła modra rosa. Popiskiwały naginane wysokim wiatrem czubki najwyższych drzew. - Gotycka pogoda - powiedział do siebie Jassmont. Ktoś gdzieś zamykał okiennicę, ryglowano wrota do stodoły, skrzypnęły zawiasy, zajęczały belki. Zarzęził kołowrót u studni, powiało tajemnicą. O Jassmonta otarł się liść, może to było źdźbło trawy albo gałązka rzucona po
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego