uroczyste i pełne cichego, tajemniczego półmroku <br>jak kaplica, a wieczorem, w łagodnym świetle lampy robiło <br>się nagle dziwnie zaciszne i pociągające. Panna Gołębiowska, <br>o której było wiadomo, że jej ojciec czy też może <br>dziadek miał dwór, ale stracił go z powodu powstania, <br>siedziała za ladą, z gładko przyczesanymi, siwymi włosami, <br>łagodną i trochę smutną twarzą, w czarnej, <br>zapiętej po szyję sukni i uśmiechała się życzliwie. <br>Nie traktowała lekceważąco żadnego kupna, choćby <br>to był sprawunek za kilka groszy, najbardziej zwykły i prozaiczny. <br><br><br>- Obsadka? - pytała na przykład - obsadka... <br>A jakąż byś chciała, kochaneczko? Bo to - frasowała <br>się nagle - obsadki bywają różne. Jedni lubią