Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
trzepak.

Matka Marycha przewodziła grupie stojącej
przed bramą środkowej klatki.

- Do czego to musiało dojść - mówiła.

- Ludzi mają za głupich - gorączkował się
Cholewkarz.

- Jedno życie w gazetach, a drugie w domu
- dorzucił Pijus dziś wyjątkowo trzeźwy.

- Jezu, żeby tylko się co nie stało. - Matka
Marycha nie słuchała już, co mówią, lecz poddała
się niepokojowi.

- Nic się nie stanie, niech się pani o nich nie martwi,
już oni wszystko dobrze przygotowali,
akurat są Targi, pełno gości zagranicznych.

- Co tam komu z gości zagranicznych, jak
co do czego przyjdzie.

- Do swoich nie będą strzelać.

- A słyszał pan, co było pod radiostacją?

- To niemożliwe
trzepak.<br><br>Matka Marycha przewodziła grupie stojącej <br>przed bramą środkowej klatki.<br><br>- Do czego to musiało dojść - mówiła.<br><br>- Ludzi mają za głupich - gorączkował się <br>Cholewkarz.<br><br>- Jedno życie w gazetach, a drugie w domu <br>- dorzucił Pijus dziś wyjątkowo trzeźwy.<br><br>- Jezu, żeby tylko się co nie stało. - Matka <br>Marycha nie słuchała już, co mówią, lecz poddała <br>się niepokojowi.<br><br>- Nic się nie stanie, niech się pani o nich nie martwi, <br>już oni wszystko dobrze przygotowali, <br>akurat są Targi, pełno gości zagranicznych.<br><br>- Co tam komu z gości zagranicznych, jak <br>co do czego przyjdzie.<br><br>- Do swoich nie będą strzelać.<br><br>- A słyszał pan, co było pod radiostacją?<br><br>- To niemożliwe
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego