być kochana, szczęśliwa, mam przecież prawo do szczęścia!<br>Krzyczała prawie, jakby przeciw całemu światu. Podparła się pod boki, patrząc zaczepnie na pozostałe. Zrobiło się cicho. Oglądały się jedna na drugą, nie wiedząc, co powiedzieć. Z otwartych szeroko oczu Marysi pociekły łzy. Nie dostrzegła ich. Płakała bezgłośnie, tylko broda drgała jej lekko, a dwa kasztany w otoczce mokrych rzęs błyszczały niezdrowym podnieceniem. Pierwsza nie wytrzymała Mania. Położyła na ramieniu koleżanki grubą, czerwoną dłoń.<br> - Nie becz, wyjdziesz za mąż, dostaniesz męża, że hej. I będzie cię kochał, kochał, no, Marysia. Będziemy tańczyć na twoim weselu, dziewczyny! - Nagle roześmiała się. - Słuchajcie, ta świeca dla