ani jeden? Przecież istnieje i taka możliwość. A tym samym nie zaraziłby się żaden Amerykanin. A pan, zamiast spróbować i tej ewentualności, woli pogodzić się z tym, że za tydzień, kiedy byłby pan już u siebie, w Ameryce, w gronie rodziny i przyjaciół, z dala od zapowietrzonej Europy, będzie pan leżał tu, nawet nie w ziemi, tylko licho wie gdzie, jako zwyczajna kupka popiołu, bo przecież w życie pozagrobowe pan nie wierzy. A że taki właśnie będzie koniec pańskiej egzystencji tutaj, o tym pan chyba nie wątpi.<br>Mister Dawid Lingslay z hałasem odsunął fotel.<br>- Uważam rozmowę naszą za bezcelową. Wybaczą panowie