już bardzo blisko. Uniósł łuk, napiął cięciwę. I wtedy zobaczył. Przesłonięty pniami drzew człowieczy kształt. Miotająca się, szarpiąca dłońmi ziemię postać.<br>Doron zrobił kilka kroków, opuścił łuk.<br>To, co leżało przed nim, kiedyś było człowiekiem. Strzępy ubrania okrywały napęczniały, opuchły kadłub. Tylko twarz pozostawała normalna. Blade, zmęczone, brudne, lecz niewątpliwie ludzkie oblicze młodego chłopaka. Oczy, brązowe i duże, teraz przekrwione, załzawione. Wargi pogryzione do krwi. Włosy gęste i jasne. I wąsy, młodzieńcze jeszcze, teraz białe jak śnieg. Chłopak krzyczał.<br>Jego ramiona, pierś i nogi pokrywała sinozielona powłoka - cienka błona porastająca ciało niczym druga skóra. Widać było pod nią naprężające się spazmatycznie