Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
bocznej nawie. Nie, w głównej, ale z brzegu". Nie zdążył wybrać miejsca. Zasnął po pierwszym dniu na kresach nie istniejącego Cesarstwa.

**

Obudziło go dzwonienie. "Nic dziwnego, że takie nachalne dzwony niedzielne irytują niewierzących intelektualistów".
Uśmiechnął się do lustra nad zlewem. Śniadanie jadł sam. Obok chleba leżały dwie pucułowate drożdżówki. Jadł machinalnie, uwagę skupiwszy na zegarku. Ten brak pogody wynikał oczywiście z przyśpieszenia, jakiemu poddany był poranek niedzielny, o czym najlepiej świadczyły mokre włosy nad uchem.
Obszedł mur i znalazł się na placu. Niebo było pełne białych niezdecydowanych obłoków. Parafianie wychodzili z uliczek, wymijali kałuże i dopiero na kamiennym chodniku nabierali solennej
bocznej nawie. Nie, w głównej, ale z brzegu". Nie zdążył wybrać miejsca. Zasnął po pierwszym dniu na kresach nie istniejącego Cesarstwa. <br><br>**<br><br>Obudziło go dzwonienie. "Nic dziwnego, że takie nachalne dzwony niedzielne irytują niewierzących intelektualistów". <br>Uśmiechnął się do lustra nad zlewem. Śniadanie jadł sam. Obok chleba leżały dwie pucułowate drożdżówki. Jadł machinalnie, uwagę skupiwszy na zegarku. Ten brak pogody wynikał oczywiście z przyśpieszenia, jakiemu poddany był poranek niedzielny, o czym najlepiej świadczyły mokre włosy nad uchem. <br>Obszedł mur i znalazł się na placu. Niebo było pełne białych niezdecydowanych obłoków. Parafianie wychodzili z uliczek, wymijali kałuże i dopiero na kamiennym chodniku nabierali solennej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego