Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
się kołatki. I ucichły.
Olgomar przewyższał rywala o pół głowy, wydawał się jednak chudszy, drobniejszy. Miał mocne nogi i węźlaste ramiona. Bił się tak, jak większość przybyszy z północnych rubieży Leśnych Gór. Nogi przesuwał ostrożnie, ledwie odrywając stopy od ziemi. Sztywno wyprostowany, kontrolował każdy mięsień swego ciała. Chwycona pewnymi dłońmi maczuga nie drżała nawet. Ten sposób walki wymagał wielkiej szybkości i odporności na zmęczenie. Olgomar czekał na atak, na jeden fałszywy ruch przeciwnika, na jedno niebaczne odsłonięcie.
Szerszeń poruszał się inaczej. Niższy, bardziej krępy, podobny był do większości gwardzistów. Karogga w jego dłoni zataczała łagodne ruchy, z których każdy mógł się
się kołatki. I ucichły.<br>Olgomar przewyższał rywala o pół głowy, wydawał się jednak chudszy, drobniejszy. Miał mocne nogi i węźlaste ramiona. Bił się tak, jak większość przybyszy z północnych rubieży Leśnych Gór. Nogi przesuwał ostrożnie, ledwie odrywając stopy od ziemi. Sztywno wyprostowany, kontrolował każdy mięsień swego ciała. Chwycona pewnymi dłońmi maczuga nie drżała nawet. Ten sposób walki wymagał wielkiej szybkości i odporności na zmęczenie. Olgomar czekał na atak, na jeden fałszywy ruch przeciwnika, na jedno niebaczne odsłonięcie.<br>Szerszeń poruszał się inaczej. Niższy, bardziej krępy, podobny był do większości gwardzistów. &lt;orig&gt;Karogga&lt;/&gt; w jego dłoni zataczała łagodne ruchy, z których każdy mógł się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego