dawnemu: im dłużej robili, tym mniej zarabiali. Za moich czasów, na przykład, szewcy włocławscy pracując po chałupach z żonami i dziećmi, nie osiem, ale dwa razy po osiem godzin, w żaden sposób dwóch ósemek, to znaczy 88 złotych na miesiąc przekroczyć nie mogli - czyli wyciągali mniej niż najgorszy robotnik, mianowicie magistracki, który miał dniówkę trzy złote.<br><page nr=370> A co do ożenku, to się tylko dziwiłem, skąd do mnie taka żona, i byłem jak młoda matka, która wprost uwierzyć nie może, iż to, co się narodziło, żyje sobie własnym życiem, z każdym dniem. mocniejsze. Wydaje jej się, że maleństwo lada chwila może przestać