na wpół zwalony płot. I wtenczas on sobie swoje kury i gęsi, i kozy, wszystko wypasał w naszym ogrodzie. A także zjadał nasze morele i śliwki. Bo nie było żadnego dozoru. On, wiesz, ten pan Hipolit, jest może nawet dosyć uczciwy, ale uważał, że po co się ma to wszystko marnować? Ale jak tu zamieszkaliśmy, to ja zaczęłam pilnować ogrodu i przepędzałam jego kozy i gęsi. On sobie nic z tego nie robił, zupełnie mnie lekceważył. Bo jemu już wtedy zrobiło się strasznie niewygodnie, za ciasno, i chciał koniecznie nasz ogród kupić. A myśmy nie chcieli. Więc on tym bardziej szkodził