życie.<br> - No, zbieraj się - powiedział takim tonem, jakby i jemu było<br>nielekko.<br> Wlazł na wóz, wstrząsnął siedzenie i klapnął pośrodku, nie<br>zostawiając mi miejsca koło siebie. Potem odpętał lejce z kłonicy,<br>wziął bat i czekał w pogotowiu. A mnie zrobiło się przykro, sam sobie<br>wydałem się śmieszny, żeby nie powiedzieć marny. Czymże była ta moja<br>nierozumna młodzieńcza szlachetność wobec jego upokorzenia. Nie<br>potrafiłem nawet tego pojąć, że nie pożyczył ani konia, ani wozu, ani<br>derki, ani słomy na siedzenie, abyśmy sił sobie oszczędzili. Nie stać<br>go było na taki koszt.<br> - Nic na to nie poradzisz, że tak już jest - powiedział. - Nawet