jaką przyjmował każdą wiadomość z odległej jeszcze rzeczywistości. Byłem już przygotowany na to, żeby zaakceptować jego nieobecność, pielęgnować bezwładne, sparaliżowane ciało, nie mogłem jednak znieść jego smutku, widoku pochylonej sylwetki w oknie, twarzy tak samo beznamiętnej jak to, co obserwował, jakby w wyniku jakiegoś niezrozumiałego i tajnego paktu przejmował cechy materii, na której skupiał nieuwagę. <br><br>Miałem wrażenie, że patrząc na ciężką bryłę kościoła, sam staje się taką bryłą, ciemną i chłodną, jakby zawiesiwszy wzrok na drzewach, zamieniał się w drzewa; pochylał się nieznacznie we wszystkie strony, ociężale, poddawał się niewyczuwalnym dla nas wichrom.<br>To było jego świadectwo buntu przeciwko izolacji, tak