tu robię na hamaku wśród kilkunastu chłopców, którzy zgłosili się do szkoły morskiej: ja przecież nie mogę zostać marynarzem, boję się tego bezmiaru wód, jaki już od kilkunastu dni mnie otaczał, przechyłów statku i kołysania, nie mam w sobie dość siły, a także ochoty, by w szkole morskiej stawić czoło męczącym ćwiczeniom, a to mnie tam przecież czeka, i przedmiotom, takim choćby jak budowa okrętów, niebudzącym mojego zainteresowania,<br>ale jedno jest pewne: chcę się uczyć, muszę się uczyć, bo zarówno moja mama, jak i papa, odkąd pamiętam, od najwcześniejszych lat, podkreślali w rozmowach, oczywiście jeszcze wtedy nieprzeznaczonych dla moich dziecięcych uszu