Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
śpiewy i przechwałki odbiły się echem o stare mury zamku.
O tej samej porze drogą przez las szło powoli dziecko. Małe jego serduszko dygotało z lęku, ale szło odważnie, bo Warmia miała sporządzić dla chorej matki lekarstwo z ziół i korzeni.
Jakaś jasność napełniała dziś las. Gwiazdy - zda się - jaśniej migotały na niebie, a sierp księżyca oblał srebrem czubki chwiejących się w objęciach wiatru drzew, obielił wydeptaną ścieżkę wijącą się wśród stuletnich dębów, buków, klonów i jarzębin. Wśród aksamitnych mchów unosiły się szerokie liście paproci.
Nagle dziecko stanęło. Na tle paproci zobaczyło jakiś przecudny, barwami tęczy jaśniejący kwiat. Drżącą rączką zerwało
śpiewy i przechwałki odbiły się echem o stare mury zamku. <br>O tej samej porze drogą przez las szło powoli dziecko. Małe jego serduszko dygotało z lęku, ale szło odważnie, bo Warmia miała sporządzić dla chorej matki lekarstwo z ziół i korzeni. <br>Jakaś jasność napełniała dziś las. Gwiazdy - zda się - jaśniej migotały na niebie, a sierp księżyca oblał srebrem czubki chwiejących się w objęciach wiatru drzew, obielił wydeptaną ścieżkę wijącą się wśród stuletnich dębów, buków, klonów i jarzębin. Wśród aksamitnych mchów unosiły się szerokie liście paproci. <br>Nagle dziecko stanęło. Na tle paproci zobaczyło jakiś przecudny, barwami tęczy jaśniejący kwiat. Drżącą rączką zerwało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego