jak opowiadał Zimkowi inny kolega, również były carski kawalerzysta, o wybuchu rewolucji:<br>- Rano budzi mnie ordynans: "Panie poruczniku! Leworucja!" Ty wiesz, Zimek, ja tak zdenerwował się, że w mordę dał sukinsynowi. Do krwi."<br> Tego akurat poniosło, Ale, jak utrzymywał mój szwageir, kiedy szanujący się oficer armii carskiej chciał "dać po mordzie" żołnierzowi, nie fatygował się uderzeniem, ale wyciągał w kierunku delikwenta pięść z rozkazem: "Natknij'ś, sukinsyn!". Rzeczą żołnierza już było adekwatne rozbicie sobie gęby o tę pięść. <br> Zimek mówił biegle po rozsyjsku, podobnie, jak zapewne - mój ojciec. Tyle, że ojcu-rusofobowi, żadne rosyjskie słowo nie przeszłoby przez gardło, a Zimkowi zawdzięczam