Ręce mi drżą, poprawiam kołnierzyk, chcę zacząć mówić, ale coraz chrząkam i przełykam ślinę.<br>- Hę, hę... hm... tego... o czym to ja właśnie?... Aha... że, nie, nie. Zaraz, zaraz. Bo to ta szklanka i wszystko mi tego... Oj, oj, oj, ciężkie jest życie. No, więc... Chwileczkę cierpliwości.<br>Sala tak tężeje, mrozi się i tak zimny powiew uderza o mnie, że niemal mam ochotę obwiązać szyję szalikiem, żeby się nie zaziębić. Zaczynam grzebać wśród notatek, ale już nie zawodowo, tylko jak krótkowidz, który wśród rupieci szuka zgubionych okularów. Biorę kilka do ręki.<br>- Ząb, zupa... nie, to nie to... przeleciały trzy pstre... Ech