się garną śmierciami do śpiewnego okrzyku.<br>I Bóg przybył skądinąd, niebywały w tej porze,<br>Niebywały, lecz cały zasłuchany! O, Boże!<br><br> Grajże, graju, graj,<br> Dopomóż ci Maj,<br> Dopomóż ci miech, duda<br> I wszelaka ułuda!<br><br>Grał ci drzewne obłędy, sen umarłej zieleni,<br>Rozpacz liści, porwanych wirem zimnych strumieni,<br>I grał marsze żałobne muchomorów, co kroczą<br>Jedną nogą donikąd, kiedy zgon swój zaoczą.<br>I grał o tym, jak mszary jeno milczą a milczą,<br>Jak śmierć leśna śpi na wznak pod jagodą, pod wilczą<br>I jak rosa bez oczu swymi łzami się nęka,<br>I jak drzewo pod ziemią w nagły żal się rozklęka!<br><br> Grajże, graju