studentów mojej klasy, pierwszej, jaką miałem w Berkeley jesienią 1960 roku. Rozczochrany i niechlujny, swoim wyglądem zapowiadał przemianę w obyczajach, czyli należy mu się tytuł jednego z pierwszych hippies. Napisał na egzaminie jakieś głupstwo i zamiast po prostu postawić zły stopień, zaprosiłem go na rozmowę, żeby wytłumaczyć, w czym się myli. Tak zaczęła się przyjaźń, i opowiedział mi o swojej wcześniejszej karierze. W latach szkolnych w Bostonie zarabiał dużo jako szofer sławnego tamtejszego gangstera, co narażało na podziurawienie przez gang konkurencyjny, ale dawało pozycję małego króla życia. <br> W Berkeley Richard wcześnie zaznajomił się z kulturą "pot", czyli "trawki" i LSD. Dobrze