siny,<br>Sterował, ściągał liny.<br>Dokoła wrzała burza,<br>Dziób statku się zanurzał,<br>A on, choć cały zmókł,<br>Wytężał w ciemność wzrok.<br><br>Gdy wstawał dzień ponury,<br>Wziął Brandon mocne sznury<br>I związał kapitana.<br>Załogę zbudził z rana<br>I rzekł: "Objąłem władzę,<br>Korwetę ja prowadzę,<br>A kto mi powie "nie",<br>Piach będzie gryzł na dnie!"<br><br>"Nie! - wrzasnął sternik: - Hola!<br>Mój ster jest i busola,<br>Nie oddam ci korwety!..."<br>Tu urwał, bo niestety,<br>Nim rzekł ostatnie słowo,<br>Poleciał na dół głową<br>Rekinom wprost na żer,<br>A Brandon objął ster.<br><br>Załogę zdjęła trwoga,<br>A była to załoga<br>Wśród marynarskich drużyn<br>Najśmielsza: jeden Murzyn,<br>Trzech Szkotów, Hiszpan stary