miejsce i na poezję; była to tak nieudolna parafraza Juliusza Słowackiego (pani Eliza uwielbiała parafrazować wiersze wielkich poetów), że tylko ogólne wzruszenie i szacunek dla pisarki pozwoliły oklaskiwać zebranym strofy w rodzaju:<br><br><br> Żyłam z Wami, cierpiałam, pracowałam z Wami<br><br> Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny<br><br> Szczęsnam, dumna i wdzięczna nad miarę,<br><br> Biorę w przyjaźń serc bratnich przenajdroższą wiarę...<br><br>Po tygodniu takich nieustających hołdów, wiwatów i wyczerpujących wzruszeń zapragnęła samotności; siedząc w swoim pokoju rozmyślała "o wzniosłościach i śmiesznościach" takich uroczystości. W głębi duszy bawiły ją te wszystkie jubileusze pisarskie w Polsce z tym ich całym sztafażem, z pokazowymi pokłonami, girlandami, kwietnymi