się Wisia z Lilką. Kękuś, który szedł na końcu pochodu Górali, stanął nagle i przyglądał się z daleka dziewczętom, osłaniając oczy przed słońcem. Wisia spojrzała raz i drugi w stronę stawu. Spodziewała się tam Polka widocznie, gdyż nagle jęła się wymawiać przed przyjaciółką, coś pokazywała skwapliwie w teczce, wstrząsała z nadmierną solennością główką ozdobną w czerwoną wstążeczkę. Rychło rozeszły się w różne strony, świadcząc sobie na pożegnanie egzaltowanymi całusami, wdzięcznym i wystudiowanym gestem dłoni. Puciałłówna szła brzegiem stawu. Niosła przed sobą teczkę, podbijając ją niedbale kolanami. Przechyliła trochę głowę, ażeby sledzić swoje odbicie, które płynęło za nią w wodzie. Domyślała się