Tę ostatnią w okrutnych warunkach "Zieleniaka", dozorowanego przez własowców. Smutna, wytworna pani była wciąż jeszcze przerażona życiem, a w głośnym Borowskim widziała przypuszczalnie opiekuna i ostoję. Podobno dziedziczyła po mężu i bracie olbrzymie majątki i, gdyby nic nie zmieniło się w układach społecznych po wojnie, stanowiła nie lada partię. Reidernowa nadskakiwała jej, usiłowała robić wrażenie, że łączy je serdeczna zażyłość. Pani Ina nie umiała bronić się skutecznie przed bezkompromisowością Reidernowej. Zaraz, czy był wtedy syn Reidernów? Chyba nie. Władeczek, alias Synuś, miał około dwudziestu lat i mimo młodego wieku pełnił funkcję treuhendera w sąsiednim majątku. Tak, on tylko odwiedzał rodziców, zresztą