Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
kuchni, gdzie zagrzechotały garnki. Czajnik postawiła na wielkim ogniu.
- Zołza, ale ma rację, kiepski pijak z ciebie, Janie, żal na ciebie patrzeć - na pół zirytowany, na pół przekonany powiedział Konstanty, unikając oczu Jassmonta. Jasmont szukał stojaka, a Konstanty poszedł do kuchni. Stojak znalazł się na pawlaczu przy schodach piwnicznych.
Róża nalała herbatę do filiżanek, jak święto, to święto.
- To ja pójdę po siekierę - Jassmont pociągnął nosem, wyczuwając aromat herbaty, i to prawdziwej, kantońskiej. Trzy minuty później wbił oczy w parujący napój w kremowej filiżance. Czy to odcień starej miedzi, czy już brąz zwiędły, studiował barwę. Przypatrywał się rosieniu na brzeżku, posłodził
kuchni, gdzie zagrzechotały garnki. Czajnik postawiła na wielkim ogniu.<br>- Zołza, ale ma rację, kiepski pijak z ciebie, Janie, żal na ciebie patrzeć - na pół zirytowany, na pół przekonany powiedział Konstanty, unikając oczu Jassmonta. Jasmont szukał stojaka, a Konstanty poszedł do kuchni. Stojak znalazł się na pawlaczu przy schodach piwnicznych. <br>Róża nalała herbatę do filiżanek, jak święto, to święto.<br>- To ja pójdę po siekierę - Jassmont pociągnął nosem, wyczuwając aromat herbaty, i to prawdziwej, kantońskiej. Trzy minuty później wbił oczy w parujący napój w kremowej filiżance. Czy to odcień starej miedzi, czy już brąz zwiędły, studiował barwę. Przypatrywał się rosieniu na brzeżku, posłodził
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego