I wtedy, znienacka, przyszło to wszystko.<br>Już o kilka tygodni wcześniej wiedziałem, że czeka mnie to zaszczytne wyróżnienie. Pierwszą wiadomość przyniosła mi koleżanka Wych, w tym czasie jedna z moich dwóch podwładnych, obok zetempówki Jarosz. (W najbliższym czasie miały dojść dwa nowe etaty, bo ilość sprawozdań ciągle rosła.) Przed Wychówną nic się w biurze nie ukryło. Była to osoba samotna, zażywna, o parę lat starsza ode mnie, ale z pretensjami; nosiła krótkie i jaskrawe sukienki oraz bardzo się malowała, co nawet wytknął jej kiedyś Kacperski. Jej serce nie mogło się obyć bez miłości. Gdy przybyłem do biura, kochała się w Kozienickim, ale