mieście, z trudem ładować ją na bagażnik samochodu, a potem, pocąc się, wciągać po schodach. Podniósł oczy na drzewko. Tuż pod szczytem wisiał wyblakły, śmieszny aniołek, pamiątka z dzieciństwa, jeszcze z czasów, kiedy była z nim mama. Jedyna rzecz, która mu po niej została... Gardził ludźmi, którzy opuszczali swoje rodziny, nie dlatego, że byli źli, ale dlatego, że byli tak okropnie głupi. Nie rozumieli, że tylko to jest w życiu ważne i tylko to nadaje mu sens. Ale czemu Jacek wciąż spiera się o coś z moim ojcem? <br>- Panowie, gdzie wasze kieliszki? Dość już tych poważnych tematów! <br>Anna wstała od stołu.<br>- Pora