która do niczego nie prowadzi!... Czyż czekać mamy, aż nas szpieg podły osaczy i odkryje?... Raz już trzeba wyraźny krok uczynić: wyjdźmy na ulicę, po prostu, po żołniersku, z żelazem w dłoni - - albo rozwiążmy się, skończmy te spiskowe gadania i kabały, puste mielenie słów, którymi tylko jątrzymy naszą hańbę, naszą niemoc wobec despoty!... Lub, jak tu mnie widzicie - do Belwederu sam pójdę, Konstantemu do ślepiów stanę i w łeb mu wypalę, wodzowi naczelnemu Dyszał w gwałtownym paroksyzmie i ciemne fanatyczne oczy wlepił w twarz Wysockiego. Do niego ciskał te słowa - do niego przede wszystkim, twórcy sprzysiężenia i jego przywódcy!<br>Podporucznik zbladł