wydaje się każdy gest aktora - nie wzmacnia tekstu, jest zawsze w stosunku do niego spóźniony. Wiersz Racine'a toczy się jak lawina. Nie wolno go ciąć pauzami, które pozwoliłyby aktorowi naprawdę "zagrać". Przerywanie tego wiersza jest zresztą niemożliwe: werset wynika z wersetu, nie istnieje bez następnych, budowa każdej kwestii jest żelazna, nienaruszalna. Nie ma czasu nawet na zmianę pozycji, na przejście. Trzeba stać i mówić, mówić, mówić. Można co najwyżej podnieść i opuścić rękę, założyć ramiona, podać się do przodu - oto wszystko, oto cały arsenał środków aktorskich, cała reszta, wypracowana przez świetne generacje, jest tu nieprzydatna.<br>Wilam Horzyca wyciągnął z tego krańcowe