w cukierni Skrodzkiej; spotkań i długich <br>opowiadań, których treść wzmacniano herbatą z napoleonką. <br>Codziennie zaś o pierwszej trzydzieści babka odbierała <br>od pani Doroty tacę z obiadem. Gospodyni pukała do drzwi <br>trzy razy, babka udawała, że nie słyszy lub że jej <br>nie ma, że zapomniała o posiłku, udawała cokolwiek <br>i wyczuwając nieomylnie szóstym zmysłem, kiedy pani <br>Dorota zaciśnie usta w szparkę, co miało oznaczać, <br>że ma dość babki fanaberii i że odchodzi, stawała <br>przed nią w półotwartych drzwiach, mówiła sucho, <br>bez uśmiechu "dziękuję", brała tacę i odwracała <br>się do gospodyni plecami. Pani Dorota nawet nie wzdychała, <br>na dole tylko, już w kuchni